30-letni mieszkaniec Orzesza, podczas rodzinnej imprezy, nagle dostał ataku kaszlu. Podczas oczekiwania na karetkę mężczyzna stracił przytomność. Do reanimacji przystąpił policjant z Łazisk Górnych.

Codziennie czekają na nas niespodziewane sytuacje, z którymi radzimy sobie lepiej lub gorzej. Policyjna rutyna również jest przeplatana takimi wypadkami. Jeden z nich zdarzył się na komisariacie w Łaziskach Górnych w miniony weekend, z soboty na niedzielę. Do aspiranta sztabowego Sławomira Basonia, tuż po północy, zgłosiły się trzy osoby. Małżeństwo z Orzesza zwróciło się z prośbą o możliwość oczekiwania tam na przyjazd karetki do ich 30-letniego syna, który podczas rodzinnej imprezy nagle dostał ataku kaszlu i od kilkunastu minut miał ogromne problemy z oddychaniem.

Rodzice postanowili sami zawieźć syna do najbliższego szpitala, ale w drodze do placówki lekarz rodzinny zalecił im zatrzymać się w bezpiecznym miejscu i pozostać tam do czasu pojawienia się karetki pogotowia.

W pewnym momencie cała sytuacja gwałtownie się zmieniła i przybrała niepokojący wymiar. Młody człowiek stracił przytomność i przestał oddychać. Dyżurny Basoń zdążył wezwać na miejsce wsparcie patrolu, a sam opuścił dyżurkę i, wobec braku wyczuwalnego tętna, podjął reanimację. Resuscytacja prowadzona była wraz z ojcem 30-latka. Na szczęście, po chwili udało się przywrócić mężczyźnie funkcje życiowe. Do komisariatu dotarł także policjant z orzeskiego patrolu, który poza służbą jest ratownikiem medycznym i który wspomógł dyżurnego w monitorowaniu orzeszanina do czasu przyjazdu załogi pogotowia.

Aspirant Basoń pracuje w Policji prawie 30 lat. Jak widać nie można tracić czujności i trzeba zawsze mieć się na baczności, aby służyć pomocą innym. W niedzielę wieczorem na skrzynkę e-mailową komisariatu wpłynęło podziękowanie od rodziców 30-latka za pomoc przy ratowaniu życia ich syna.

Gratulacje!